Ponownie Pani Monika wzniosła się na wyżyny i dopisała kolejną część opowiadania kryminalnego o podłożu sulechowskim. Dziękujemy
„Na ekranie komputera pojawiła się znana twarz, ale to nie była Joanna Franz, ale Kamila Nowakowska. Adam popatrzył zdziwiony na swoją żonę Kasię. No co? – powiedziała Kasia – nie ma się co dziwić, przecież Kamila ma naprawdę na imię Joanna. Zapomniałeś? Nie, nie zapomniałem, ale jestem trochę zdziwiony. Gdyby chociaż nazwisko się zgadzało, to bym może się domyślił. Zresztą pewnie nie – powiedział Adam patrząc na zdjęcie swojej koleżanki Kamili Nowakowskiej w mundurze policyjnym, z podpisem Joanna Franz Komenda Główna Policji. Jeszcze póki co w naszym społeczeństwie kobiety przejmują nazwisko męża. Niestety – westchnęła Katarzyna. Ej, co niestety? No moja zmiana nie była korzystna – żona Adama uśmiechnęła się zaczepnie. Dobra, dobra – powiedział pojednawczo Adam – ale nasza Kamila tak daleko zaszła. No nieźle. Nawet nie wiedziałem, że jest w policji. I wraca do nas. Dziwnie – zastanowiła się Katarzyna.
No właśnie nie dziwne. Dobry ruch. Zna teren, zna ludzi, ale jest z centrali, więc tak naprawdę nikt jej nie może wydawać poleceń. Rozegrali to taktycznie. Miejmy nadzieję, że rzeczywiście okaże się na tyle dobra, żeby odnaleźć mordercę. Bo jest kobietą? – Katarzyna pytająco zmarszczyła brwi. Wiesz, że nie o to chodzi. W tej sprawie nie ma żadnych śladów, a do tego nie wiemy kim jest ofiara. Jeszcze nie wiemy, a właściwie wy nie wiecie – westchnęła smutno Katarzyna. Co masz na myśli? – zdziwił się Adam. Nic. Po prostu, że policja nic nie wie, a ludzie zaczynają się bać.
Chłopcy siedzieli na schodach i podsłuchiwali rozmowę rodziców Daniela. Kiedy rozmowa zeszła na tematy związane z codziennością znudzona rozmową młodzież wróciła do pokoju chłopaka. Będzie się działo. Policja z Warszawy u nas. Nareszcie jakaś akcja– mówił podekscytowany Daniel.
No, szkoda tylko, że ktoś musiał zginąć… – powiedział Marek zapalając papierosa. Daniel wyrwał mu nerwowo zapalniczkę z ręki. Zwariowałeś? Nie pal tutaj, starzy są na dole – zdenerwował się Daniel. Dobra, sorry.
Igor gapił się w telefon, ale nagle ożywiony pokazał kolegom zdjęcie Joanny Franz: Niezła dupa z tej policjantki, co nie? he he. No niezła. Tylko trochę stara – Dodał Daniel. Ciekawy jestem czy uda się jej złapać tego zboka co ucina ręce– dodał ze spokojem Marek. A jednak! – wykrzyknął Igor – Ty też myślisz, że było więcej obciętych rąk. Seryjny morderca? – zdziwił się Daniel – Ale czad! Chyba cię pojebało. Czad to jak ktoś skacze na snowboardzie ze spadochronem, a nie zarzyna ludzi na mieście – powiedział zirytowany Marek. Igor się śmiał głupawo jak zwykle, a Daniel miał kwaśną minę. Marek popatrzył na nich z politowaniem. Jak się można z tego cieszyć zboki? Nie każdy jest taki wrażliwy jak ty, wyluzuj – powiedział Daniel – Idziemy lepiej zapalić, bo się robisz nerwowy chłopie. Chłopcy zaczęli się zbierać do wyjścia, kiedy mama Daniela zajrzała do nich i spytała:
– a wy co? Tak szybko wychodzicie? Nie, tylko zajarać – odpowiedział zupełnie szczerze Marek. Chciałam zauważyć, że jesteście niepełnoletni – powiedziała Kasia i spojrzała na Daniela z wyrzutem – mam nadzieję, że chociaż ty nie palisz? Mamo daj spokój…
Dobra idźcie już i uważajcie na siebie – pokiwała głową mama Daniela. Zanim chłopcy wyszli z domu Katarzyna zdążyła krzyknąć za nimi:
– Tylko mi nie petować przed domem, bo zabiję…
Joanna siedziała w wynajętym warszawskim mieszkaniu i przeglądała swoje notatki dotyczące śledztwa w sprawie odciętej ręki. Miała wrócić do rodzinnego miasta. „Sulechów najmilszy Sulechów. To miasto prastare od wieków..” nuciła ironicznie pod nosem. Lubiła swoje rodzinne strony, a raczej je tolerowała.
To Warszawa była teraz jej domem. Poza tym z Sulechowem nie wiązało się zbyt dużo dobrych wspomnień. Koleżanki z klasy, kilku starych przyjaciół, dawne imię – Kamila i nic poza tym. Po liceum wyjechała i nie chciała tam wracać. Małomiasteczkowość nie była dla niej dobra, zwłaszcza przy jej charakterze i przeszłości. Rozmyślając o rodzinnym mieście odruchowo głaskała się po bliźnie ciągnącej się od nadgarstka lewej dłoni aż do łokcia. Mogła ją usunąć. Jej znajoma chirurżka wielokrotnie mówiła, że może to zrobić, szybko i prawie bezboleśnie, ale Joanna chciała pamiętać. To dzięki temu co się wtedy stało została policjantką i nigdy nie żałowała swojej decyzji. Teraz przeglądała zdjęcia odciętej kobiecej ręki i miejsca, gdzie ją znaleziono. Przemoc wobec kobiet. Jakież to częste – pomyślała Joanna, po czym skarciła się w myślach – nie mogę zakładać co się stało, trzeba odrzucić przypuszczenia, a przyjrzeć się faktom. Ale jakie są fakty? Mieli tylko odciętą rękę, znalezioną w misie lwiej fontanny. Nie wiadomo kim była ofiara ani tym bardziej kim mógł być sprawca. Nie ma nagrania z monitoringu, ani świadków zdarzenia. Ale przecież ktoś przyniósł tę rękę do fontanny. Kto to był i dlaczego zostawił odciętą rękę akurat tutaj? „…
cdn.
Monika Suder