Sulechów, Garden Bistro – piątek, zbliża się godzina 20.00. Właśnie rozpoczął się weekend. Sala restauracji prawie pusta ale za to na zewnątrz, w ogrodzie nieprzebrane tłumy. Ile było krzeseł i stolików porozstawiano daleko od siebie (wiadomo: Covid-19). Więcej się nie dało bo i miejsca jak i krzeseł oraz stolików brak.
Punkt 20.00 jeszcze dwa zdania z nami i już Tola (najmłodsza z Grupów) zapowiada występ taty Daniela Grupy. To właśnie na jego występ ta masa ludzi przybyła zasilając jednocześnie budżet nowo powstałej restauracji. Właściwie działalność rozpoczęli 1 lutego ale zaraz „wybuchła” epidemia i trzeba było się zwijać.
Wracając jednak do recitalu, granie w ogródku (żeby nie powiedzieć – piwnym) artysta – alpinista rozpoczął najweselszym ze swojego repertuaru utworem. Potem już było tylko smutniej. Na nic zdała się nawet zgaduj-zgadula dla słuchaczy gdyż zagadkę w mig odgadły Panie z Cantabile, który do nie dawna prowadził niedawno zmarły ojciec artysty – Bernard Grupa. Nastrój koncertu, jak wynika, był tego przyczyną. Tyle dobrego, po koncercie (około godzina grania), że artysta – alpinista jak i słuchacze byli zadowoleni i mogli spokojnie kończyć rozpoczęte kolacje i desery do nich zamówione u przemiłych kelnerek GardenBistro.
Bycie artystą
- Zlot to nie sabat
- 4×4 pokąsani