Pamiętając jeszcze zamierzchłe czasy wielu skrót LPR kojarzy się nie dobrze. Można by rzec wręcz tragicznie ale nie o te LPR tu chodzi. Chcemy wyróżnić ich służbę i działalność w ratowaniu zdrowia i życia ludzkiego. Mamy tu na myśli Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Tym bardziej, że jest wśród naszych sąsiadów człowiek – doktor medycyny, który nie raz w nim dyżuruje. Pan Andrzej Marczyński, bo o Nim mowa jest doświadczonym lekarzem z wieloletnim stażem. Oprócz dyżurów w szpitalach czy w LPR dyżuruje również w zwykłej karetce pogotowia. W sumie to taka niezwykła bo z symbolem „S” czyli specjalistyczna, w której jak wiadomo jest na pewno lekarz.
Wracając jednak do LPR, jak widać w ostatnich tygodniach, jest ONO bardzo potrzebne. Tylko ono bez przeszkód, w dzień czy w nocy dotrze do odległych miejsc bez zbędnego błądzenia i stania w korkach. Dyspozycje dla śmigłowca LPR zależą od Dyspozytora Medycznego (jeden na województwo) i to on powiadamia ratownika dyżurnego w Przylepie. Od chwili powiadomienia do wylotu ekipy nie może upłynąć więcej niż trzy minuty. Potem już tylko ekipa (pilot-ratownik-lekarz) wypatruje miejsca zdarzenia. Latają zwykle w promieniu do 60 km w godzinach 7.00 – 20.00. Jeśli szykuje się dłuższa trasa lub lot nocny – ten czas jest wydłużony (zależy od wielu czynników).
Śmigłowiec zasuwa na ratunek przeważnie z prędkością 240 km/h na wysokości 300 – 500 metrów nad ziemią.
Powodzenia Panie doktorze
Pozdrowienia dla pilota i ratowników