Niewolnictwo to bardzo źle kojarzące się zjawisko, tym bardziej współcześnie w cywilizowanym świecie. Dziś jednak nie o tym wykorzystywaniu ludzi przez ludzi choć jeden z tych elementów w tej opowieści ma miejsce.
Jak się pojawił, nie wiadomo skąd, koło początku czerwca, tak też i zniknął przed paroma dniami (przynajmniej tak się wydawało). Niestety właściciel tych uli nie postawił do dziś poideł dla pszczół z których czerpie zyski. Mimo wysokiej temperatury i ciężkiej pracy dla pszczelarza, nie zapewnił on im warunków do pracy. Uważa zapewne, że skoro nektar znoszony do ula wyczuwają z dala to i wodę sobie znajdą.
Oczywiście, znajdują. Nadal tysiące pszczół zbierających nektar z kwiatów, wcześniej akacji a obecnie z lip rosnących wokół nas, znajduje też wodę na naszym podwórku. Stoi ona tam od lat dla wszelkich owadów i ptactwa, które odwiedza nasze włości. Codziennie po kilka razy uzupełniamy je świeżą wodą, gdyż wystarczy godzina aby były do cna opróżnione. Jest to dziennie kilkanaście litrów a może nawet więcej. I wcale nam to nie przeszkadza dopóki spragnione i wściekłe (na brak wody) pszczoły nie pożądliły domowników odpoczywających na podwórku. A to już się nam nie podoba.
Nie zostawiamy tego tematu bez odpowiedzi (karnej?) i czekamy na odpowiedzi z urzędów …
Waldek Włodek