Jak nam doniesiono, wczoraj w godzinach wieczorno-nocnych na terenach pewnej wsi na W (koło placu zabaw) miało miejsce nie legalne zbiegowisko. Zbiegniętych, mimo panującej srandemii (epidemii??) było niezwykłe ilości. Można by rzec, nad wymiar, gdyż na zameldowanych około 111 osób zwykle przychodziło 5 – 7 osób. Tym razem było ponad dziesięcioro, nawet może i dwa razy tyle. Oczywiście mimo, że nie legalnie to jeszcze bez maseczek (choć nic one nie dają – wg słów ministra zdrowia). Dobrze chociaż, że prowodyr tego zbiegowiska zapewnił płyn dezynfekcyjny. Niektórzy z nich węsząc, że nie będzie stać prowodyra na zabezpieczenie większego zbiegowiska, przynieśli również swój płyn dezynfekcyjny. Inni zaś (inne również) w ramach walki z zarazą(?!?) przyniosły(śli) inne środki trujące w postaci sałatek (z cebulą kia) czy też chleb na zakwasie (kwas palpitowy). Były też specjalne owoce, podobno ładnie wyglądały (zatrute świeżym powietrzem formaldehydowym z pobliskiej fabryki).
Jak się dowiadujemy z innych źródeł, w efekcie tego spotkania nie przeżyła żadna zaraza (włącznie z wirusami). Inaczej jednak się ma prawda o życiu innych stworzeń żyjących w okolicy. Rozbiegający się i rozjeżdżający nie legalnie zbiegnięci, pewnie w wyniku niestrawności lub innych przeszkód rozjechało parę zaskrońców i padalcy, nie mówiąc już o muchach, żuczkach czy zwykłych gąsienic.
(z ukrycia dla Państwa donosi jacek vel placek)