1008 weekendowych wrażeń

Przejechane setki a nawet tysiące kilometrów od początku roku, samotne wyścigi i wyprawy za wschodzącym i zachodzącym słońcem. Całkiem niedawno na „Pięknym Wschodzie” samotnie przejechane 500 km. Nie narzeka, nie marudzi – wsiada na rower i jedzie. Na zakupy, na spacer czy na morsowanie zimową porą. Taka jest Iwona Jankowska z Sulechowa. Matka dwójki mądrych i przebojowych dzieci oraz babcia kilkoro wnucząt. Kolarstwem zaraziła się po 50… (zgodnie z przysłowiem, że życie zaczyna się po pięćdziesiątce) od syna. On jeździ po Anglii Ona po Polsce.
Taka wyprawa do jakiej startuje już w piątek zdarza jej się już drugi raz. Poprzednim razem, choć był to jej pierwszy raz, zmieściła się (z zapasem w 70 godzinach). Teraz kolejny raz startuje w tej samej kategorii, staruje wieczorem w piątek, o godzinie 20.00 z Promu Bielik i ma 70 godzin na dojechanie do Ustrzyk Górnych!!! Po drodze ma co około 70 – 100 km jakieś punkty kontrolne i miejsce na odpoczynek, przekąskę czy też krótki sen. Na każdym musi się zatrzymać aby kartę maratonu podbić. W sumie 13 punktów kontrolnych a 14 to już meta na 1008 km od startu.
Mnie na samą myśl o takiej „przejażdżce” boli głowa choć nie raz pokonywałem na raz po kilkadziesiąt kilometrów. Jednak żeby pokonać ponad tysiąc kilometrów w samotności (najczęściej) trzeba mieć wielką wolę walki ze sobą (przede wszystkim), z trasą, pogodą i kierowcami, którzy normalnie przemykają przez cały czas obok kolarzy.

Pozostaje nam trzymać kciuki za morso-kolarkę z Sulechowa i gratulować odwagi. TRZYMAJ się Iwona. Nie jesteś sama, kibicujemy i wspieramy Cię z oddali…